Orange – układ nerwowy sieci czyli, sieć synchronizacyjna
Niedawno transfer danych w sieci szkieletowej Orange przekroczył 1 Tb/s. Oznacza to, że przez sieć szkieletową w jednej sekundzie przepływa obecnie taka ilość danych jak 15 lat temu przez cały internet w ciągu 10 dni. Jednak niewielu z Was zapewne wie, że poza siecią szkieletową sieć Orange posiada jeszcze jeden „układ nerwowy” – sieć synchronizacyjną. Jest ona niezbędna do zapewnienia właściwego funkcjonowania całego tego wielkiego organizmu.
Co zatem oznacza, że sieć synchronizacyjna pełni funkcję układu nerwowego? Otóż by wszystkie jej elementy poprawnie funkcjonowały muszą być ze sobą zsynchronizowane. Jeżeli na zegarze, który tyka w serwerach chociażby w Gdańsku była 17:10, a w Zakopanym 17:15 to cała sieć by się rozleciała, bo nie można byłoby chociażby zestawiać połączeń czy określać tego, jak mają przepływać pakiety danych. Oznacza to, że większość świadczonych usług byłaby zdegradowana lub jakość byłby nie do przyjęcia, a im większa byłaby różnica w synchronizacji, tym większe trudności. Mówiąc wprost, nastąpiłby totalny chaos.
Jak widać padające często w filmach „trzeba zsynchronizować zegarki” nabiera w telekomunikacji zupełnie nowego znaczenia.
Wartości, które zostały podane powyżej mają charakter raczej symboliczny. Tak naprawdę, gdyby zegary we wszystkich urządzeniach kluczowych dla sieci nie były zsynchronizowane z dokładnością do 7 miejsc po przecinku wszystko by się rozsypało. Na całe szczęście zegarki w Orange tykają z dokładnością do 10 miejsc po przecinku.
Jest to możliwe właśnie dzięki sieci synchronizacyjnej. Fizycznie nie jest ona odrębną siecią – jej sygnały płynie poprzez sieć szkieletową, lecz jest oddzielona od niej logicznie. Jej kluczowym elementem są dwa zegary atomowe, które pełną rolę pierwotnego źródła informacji, czyli PRC. Oczywiście zegary są dwa, bo gdyby z jednym coś się stało wszystko będzie działało. Od razu mówię – lokalizacji nie podam. Generalnie cała sieć synchronizacyjna jest redundantna, co poprawia jej bezpieczeństwo. Kolejnym elementem są urządzenia SSU (ang. Synchronization Supply Unit) które są kluczowym elementem sieci synchronizacyjnej. Pełnią one funkcję zegara wtórnego o wysokiej stabilności dla sieci regionalnych. Ich zdaniem jest filtrowanie fluktuacji i szumów sygnałów z PRC przez co zapewniają utrzymanie wymaganej dokładności. Fluktuacje i szumy to już tutaj wynik… fizyki kwantowej. Dosłownie.
Warto pamiętać, że każda z tysięcy stacji bazowych Orange również jest synchronizowana tą metodą.
Temat sieć synchronizacyjnej jest ciekawy również dlatego, że Orange właśnie zakończyła trzyletni projekt rewitalizacji znaczącej części SSU. To przygotowanie sieci synchronizacyjnej do planowanej zmiany jej architektury. Polegać będzie ona na przeniesieniu dystrybucji sygnału synchronizacji z sieci SDH na sieć OTN (Optical Transport Network) i sieć MSA Sync Ethernet (MSA – Multi Service Aggregation). Choć to raczej smaczek dla specjalistów, ale może kiedyś ta informacja się komuś przyda. Choćby na studiach 😉
źródło: orange.pl