Internet

Facebooka ulega snapchatyzacji, czyli o co chodzi ze znikającymi wiadomościami

Snapchat bardzo szybko stał się szalenie popularnym serwisem wśród młodszych użytkowników sieci. Imperium Marka Zuckerberga nie patrzy na to z założonymi rękami i bezczelnie kopiuje funkcje wyróżniające konkurenta do swoich produktów. W rezultacie użytkownicy muszą mierzyć się z ogromnym bałaganem.

Facebook jest największym serwisem społecznościowym świata i trudno uwierzyć, by jakakolwiek inna firma mogła mu zagrozić. Jego twórcy mimo wszystko bacznie przyglądają się temu, jak rozwija się Snapchat. To serwis popularny wśród młodszych użytkowników sieci, który dostępny jest wyłącznie na smartfony.

Czym wyróżnia się Snapchat?

Aplikacja zasłynęła z początku jako narzędzie do sextingu, czyli wysyłania sobie przez młodzież… nagich fotek. Jej główną zaletą jest to, że przesłane przez nią zdjęcia znikają po kilku sekundach i nie pozostaje po nich żaden ślad. W innych serwisach i komunikatorach wysłane treści zostają na stałe. Nie trudno zrozumieć, dlaczego Snapchat mógł spodobać się nastolatkom.

Snapchat się rozwija i udało mu się już zerwać z łatką aplikacji do sextingu i rozwija się jako serwis społecznościowy, w którym obecni są influencerzy i profile różnych marek. Pojawiła się sekcja My Story, która pozwala dodawać posty publiczne. W przeciwieństwie do wiadomości prywatnych, nie znikają one zaraz po obejrzeniu, a dopiero po 24 godzinach od publikacji.

Facebook czuje się zagrożony przez Snapchat i postanowił skopiować funkcje tego serwisu do swoich aplikacji. Zamiast stworzyć podobną usługę w ramach osobnej aplikacji, postanowił wdrożyć znikające wiadomości i publiczne posty dostępne przez 24 godziny do istniejących aplikacji – i to do czterech naraz.

Snapchatyzacja Facebooka postępuje

Funkcje identyczne do tych, jakie oferuje Snapchat, trafiły do czterech różnych aplikacji Facebooka. Snapchatyzacja dotknęła takie usługi jak: serwis społecznościowy Instagram, komunikatory: Facebook Messenger i rozwijany niezależnie od niego WhatsApp. Na koniec wdrożono coś podobnego bezpośrednio w mobilnej wersji Facebooka.

W każdej z tych aplikacji implementacja funkcji klonującej Snapchata wygląda nieco inaczej, mają różne nazwy itp. Tak naprawdę pozwalają jednak na to samo: wysyłanie znikających po określonym czasie wiadomości do znajomych oraz publiczne udostępnianie na 24 godziny zdjęć i krótkich klipów wideo ozdobionych opcjonalnie dziecinnymi naklejkami i filtrami.

Użytkownicy mogą mieć już tego dość

Facebook udostępnia w gruncie rzeczy to samo narzędzie w czterech różnych miejscach. Użytkownicy wszystkich tych aplikacji, zainteresowani nową funkcją, muszą teraz wybierać, w której z nich podzielić się zdjęciem lub filmem, a w każdej grupa odbiorców może być nieco inna.

Na domiar złego użytkownik nie może przejrzeć wszystkich ulotnych treści w jednym miejscu, a wiele osób postuje te same zdjęcia i filmy na każdym kanale, licząc na dotarcie do szerszej grupy osób. Ich znajomi i obserwujący w rezultacie mogą oglądać cztery razy ten sam post.

Nie zapowiada się w dodatku na to, by Facebook w jakikolwiek sposób połączył te usługi lub zrezygnował z jednej z nich na rzecz promowania własnej wersji Snapchata w zaledwie jednym miejscu. Nie wiadomo, czy kiedykolwiek ten bałagan ktoś posprząta…

 

 

 

 

źródło: virgin mobile